Dżem z jagód i łochinii
Ten dżem zrobiłam tydzień temu, ale notatka o nim przeleżała jakiś czas, bo zawsze coś ważniejszego było na głowie. Ale pospiesznie dodaję przepis, póki jeszcze mamy jagody. Żal byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Ale w dżemie wylądowały nie tylko one. Znacie łochinie? Nazywane też łochyniami albo ochiniami. Lub pijanicą. A jest to borówka bagienna. Rośnie jej pełno w lesie obok naszego letniego domu. Krzaki są wyższe niż jagodowe, mają jaśniejsze liśćie i bardziej zdrewniałe łodygi, a same owoce są jajowate, jaśniejsze od jagód i mają biały miąższ. Zbieram je od dziecka, a mama zawsze mi powtarzała, że najlepiej jeść je świeże, bo na przetwory się nie nadają. Nie wiem, skąd ta informacja, bo konfitury i soki z łochinii są stare jak świat. Wyczytałam tylko, że spożyta w większej ilości borówka bagienna wywołuje stan podobny do upojenia alkoholowego z kacem w jednym (może dlatego pijanica?). Lub dolegliwości żołądkowe… nie doświadczyłam ani tego ani tego. Dżem gorąco polecam, bo robi się go metodą najprostszą i tradycyjną, bez środków żelujacych.
Potrzebujemy: małe słoiczki do 330 ml. (u mnie 3 szt.), garnek z grubym drem, chochlę, sitko
Składniki:
- owoce – 1 kg (u mnie jagody/borówka bagienna w proporcji 5:1)
- cukier – 2 szkl.
- woda – 1/4 szkl.
Przygotowanie:
Umyte owoce odcedzamy na sitku i przekładamy do garnka, dodajemy cukier i wodę. Mieszamy i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy w ten sposób pół godziny, co jakiś czas mieszając, aż zmniejszy się ilość soku i owoce zaczną tracić trochę kształt. Bulgoczący dżem przekładamy do wyparzonych słoików. Dokładnie zakręcami i pasteryzujemy ok 20 minut.
Smacznego!
Be the first to comment.