Madagaskar cz. 1: praktyczne informacje
Madagaskar (Repoblikan’l Madagasikara) to wyspa położona na Oceanie Indyjskim, na wschód od kontynentu afrykańskiego. Jej ludność to Malgasze (malg.: Malagasy – nie 'Madagaskarczycy’). Jest więc język malgaski, kultura i sztuka malgaska oraz kuchnia malgaska (o której w następnym odcinku). Jest suwerennym państwem od lat 60-tych (wcześniej pod protektoratem francuskim). Na Madagaskar zerkałam na mapie łakomym okiem od dawna. Problem w tym, że – mimo iż mamy wielu podróżujących daleko znajomych – nikt z nich nie był akurat tam. Ta afrykańska wyspa nie jest popularnym kierunkiem wśród polskich turystów, więc przed wyjazdem musieliśmy odrobić solidną pracę domową – przekopać Internet, znaleźć wiarygodne źródła informacji, porady, recenzje i podpowiedzi. Oczywiście też wyszukać loty i zrobić rezerwację w hotelach czy agencjach wypożyczających środki transportu (to akurat zakończyło się fiaskiem, ale o tym dalej). Wszystko dobrnęło do szczęśliwego finału, a najbardziej wniebowzięty był nasz syn (które dziecko na hasło 'Madagaskar’ nie zaczyna nucić: 'wyginam śmiało ciało’ i które nie chciałoby przybić piątki Królowi Julianowi? Więc sami widzicie!). Na początek kilka 'dobrych rad’, a w następnym odcinku relacja. Mam nadzieję, że się Wam spodoba 😉
Kiedy wybrać się na Madagaskar?
My byliśmy tam w lipcu i na początku sierpnia i bardzo sobie chwalimy ten wybór. Oczywiście, był on podyktowany przede wszystkim tym, że nasz syn chodzi do szkoły, a my oboje pracujemy zawodowo. Więc siłą rzeczy wakacje były naturalnym czasem na wakacyjną przerwę. Warto jednak wziąć pod uwagę, że nasze lato to na Madagaskarze zima, czyli NIE PADA!! bo to pora sucha. I wcale nie oznacza to, że jest zimno. Owszem, noce i poranki z stolicy są bardzo chłodne (więc bluzę i długie spodnie trzeba zabrać, bo kaloryfery to rzecz nieznana na wyspie). Ale po wybudzeniu się dnia czeka Was temperatura 25+, a nawet taka ponad 30 stopni! Dodam, że miejscowi np. przy 28 st. przez cały dzień zasuwają w puchowych kurtkach i grubych płaszczach, a i wełniane czapki często się zdarzają. Przecież to u nich zima. Dlatego często bywaliśmy obiektami zainteresowania – biali, kręcą się z dala od turystycznych szlaków i do tego prawie na golasa! (tzn. w szortach, lekkich koszulkach i klapkach ;-)). Na wybrzeżu jest natomiast cały czas gorąco (wieczorami trochę wieje). Czyli ogólnie – super ciepło, momentami cieplej, niż u nas w lecie.
Trzeba też mieć z tyłu głowy to, że w czasie pory deszczowej (czyli poza naszym latem) wiele dróg jest nieprzejezdnych nawet dla aut klasy 4×4. Drogi na Madagaskarze są w stanie fa-tal-nym! Dużo mówi fakt, że na drodze krajowej 5 (RN5) urządzane są hardcorowe atrakcje turystyczne – tripy survivalowe dla amatorów 4WD. Tak, na drodze krajowej. Więc jeśli planujecie podróż np. w okolicach naszej wiosny – możecie nie dojechać wszędzie, dokąd byście chcieli. Więcej w p. „Jak przemieszczać się na Madagaskarze”
Jak się przygotować do podróży?
– Dużo czytać i szperać w Internecie. Ja zaczęłam od kupna przewodnika Lonely Planet i zajrzenia na wszystkie wątki dotyczące Madagaskaru na TripAdvisor (na radach tego forum polegam od wielu lat, zwłaszcza w zakresie bardzo dalekich podróży). Źródeł polskich nie jest dużo, ja zajrzałam na aboutlife.pl i dalekooddomu.pl; oprócz tego same zagraniczne fora . Informacji nigdy za wiele, tym bardziej, że – kiedy już dotrzecie na Madagaskar – przekonacie się, że dla nas Europejczyków, to KOMPLETNIE inny świat.
– Zaszczepić się. Ok 5 tygodni przed planowaną podróżą skontaktowałam się z lekarzem i dowiedziałam się, jakie szczepionki należy przyjąć. Przez miesiąc mąż i ja przeszliśmy 3 szczepienia, nasz syn przyjął w jednej dawce szczepionkę skojarzoną na wszystko, co potrzeba. Szczepienia kosztowały nas na razie ok. 2 tys. złotych (’na razie’, bo za 6 miesięcy musimy powtórzyć część z nich). To był dla nas warunek konieczny wyjazdu, do nie chcieliśmy przywlec z powrotem do domu jakiejś nieznanej infekcji.
– Nauczyć się kilku podstawowych zwrotów po francusku (o tym w p. 'Jak się dogadać’)
Jak dotrzeć na Madagaskar?
Rzecz jasna – samolotem. To nie jest opcja dla bojących się latać, bo leci się długo i z przesiadkami. Można np. przez Paryż albo Amsterdam. My lecieliśmy trasą Warszawa – Doha, Doha – Nairobi, Nairobi – Antananarivo.
Start pierwszego samolotu po 9 rano 1-szego dnia, lądowanie ostatniego – o 15 czasu lokalnego drugiego dnia, czyli półtora dnia w samej podróży, do których trzeba jeszcze doliczyć dojazd na Okęcie i przyjazd z lotniska do hotelu w miejscu docelowym. Baaaardzo długa podróż. Ile to kosztuje? Udało mi się znaleźć bilety po 2880 zł za osobę (kupowaliśmy 5 tygodni przed wylotem), a po dodaniu rezerwacji konkretnych miejsc obok siebie podczas wszystkich lotów, całość zamknęła się w kwocie 9,5 tys. złotych za 3 osoby.
Na początek trzeba mieć ze sobą gotówkę na wizę (US$37 lub €35 lub 115 000 Ar za 30-dniową, US$45 lub €40 lub 135 000 Ar za 60-dniową). Wiza jest wbijana w paszport na lotnisku po przylocie. Jeszcze w czasie lotu pasażerom-turystom wręczane są tzw. Disembarkation Cards, które trzeba wypełnić informacjami, których urzędnicy nie znajdą w paszporcie (docelowy adres na Madagaskarze, przewidywane loty krajowe, kraje odwiedzane w ciągu ostatnich kilku tygodni, stan zdrowia – w tym przebyte ostatnio choroby i szczepienia).
Jak się przemieszczać na Madagaskarze?
Madagaskar to MEGA KAWAŁ WYSPY (4. co do wielkości wyspa na świecie; tego nie objedziecie w krótkim czasie wynajętym autkiem, jak np. Teneryfy. Rowery też nie wchodzą w grę ;-)) 2 najważniejsze czynniki to odległość i czas.
Madagaskar ma bardzo słabo rozwiniętą sieć kolejową. Nie ma autobusów rejsowych i przede wszystkim – brak jest utwardzonych dróg. Kilka asfaltowych i bardzo krętych RN (Route Nationale – droga krajowa) rozbiega się gwiaździście ze stolicy do 5 większych miast albo ciągnie fragmentami wzdłuż wybrzeża i to wszystko. Reszta to kamienie, szuter i piach, w porze deszczowej zamieniający się w błoto, którego nie są w stanie pokonać nawet auta 4×4.
Tak przedstawiająca sytuacja drogowa sprawia, że teoretycznie niewielka odległość 350 km (w linii prostej) w praktyce staje się dystansem 650 km, pokonuje się go w 12h i to przy dobrej organizacji. Dłuższe podróże między miastami to 18h, 24h czy rekordowa 60h (Antananarivo – Diego Suarez). Jeśli nie wyruszycie o 5-6 rano, 12-godzinną podróż trzeba podzielić na 2 dni i pomyśleć o jakimś noclegu. Czemu? – spytacie. Ponieważ na Madagaskarze NIE PODRÓŻUJE SIĘ PO ZAPADNIĘCIU ZMROKU (za naszej bytności w lipcu i sierpniu zapadał niemal natychmiast ok. 17:45). Dzieje się tak ze względu na bandyckie napaście, ale podejrzewam też, że niebagatelne znaczenie mają nieoświetlone drogi. W przypadku awarii czy wylądowania w rowie/błocie po ciemku raczej nie ma jak wyjść łatwo z takiej sytuacji.
Transportu zmotoryzowanego jest kilka rodzajów:
a) busiki taxi-bruisse, czyli nienajnowsze vany, w ktorych poznacie cały folklor Madagaskaru (kilkudziesięciogodzinna podróż w ścisku, kury czy świnki jako współpasażerowie albo koza przywiązana na górze nie są rzadkością, a bagaże podróżujących jadą na dachu zabezpieczone folią. Odpuściliśmy od razu ze względu na nasze walizy.
b) Cotisse Transport – ponoć jedyna porządna firma przewozowa na wyspie, oferująca przejazd komfortowymi, klimatyzowanymi busami. Ja jednak bardzo się na nich zawiodłam. Strona WWW nieczynna i zaczęła działać dopiero kilka dni przed naszym wyjazdem. Po wypełnieniu formularza okazało się, że jedyne dostępne metody płatności to Orange Money i MVola (na porządku dziennym w Afryce, ale nieznane raczej u nas). Z PayPala obiecywanego na stronie głównej – nici. Telefonów nikt nie odbiera, a pod znalezionym dodatkowo numerem odezwała się kobieta niemówiąca po angielsku. Mają FB, ale trudno nawiązać z nimi kontakt tą drogą. Z forum TripAdvisora dowiedziałam się w końcu, że rezerwacje online nie są przyjmowane. Więc jeśli zamierzacie skorzystać jednak z tej niedrogiej stosunkowo metody, najlepiej – będąc już na miejscu – rezerwować osobiście i to z wyprzedzeniem.
c) MadaDrive – czyli agencja zarządzająca kierowcami z własnymi samochodami i kontaktująca z klientami tych z nich, którzy za kwotę x dowiozą klientów z punktu A do punktu B. Czyli coś jakby malgaski Uber 😉 ogólna koncepcja MadaDrive polega na tym, że kierowcę rezerwuje się na cały pobyt i jest do Was przypisany do końca wyjazdu, wożąc Was z miejsca na miejsce. Nie musicie się martwić o jego noclegi i wyżywienie, bo sam sobie wszystko organizuje. Poza ogólną sumą wynajmu, po drodze dopłacacie tylko za paliwo. Brzmi pięknie, na TripAdvisor wszyscy chwalili, mi jednak nie udało się z nimi zaprzyjaźnić. Formularz rezerwacji zawiera mnóstwo niepotrzebnych (z mojego punktu widzenia) pytań, np. o linie lotnicze (?), życzą sobie również znać agendę pobytu dzień po dniu (u nas plany krystalizowały się często z dnia na dzień). Po wysłaniu maila czekałam 4 dni, po czym dostałam odpowiedź informującą mnie, że moja agenda jest do kitu, oni proponują mi inną (wg której praktycznie dzień w dzień ruszalibyśmy się z miejsca na miejsce ze wszystkimi bagażami) i że dopieru po 'wyprostowaniu’ przeze mnie tych szczegółów zaczną dzwonić i sprawdzać dostępność kierowców. Ale za to od razu z karty pobrali 20$. Tłumaczyłam, dopominałam sie o odpowiedź, którą dostałam dopiero w 1. dzień naszego pobytu na Madagaskarze: 'Przepraszamy, ale nie możemy obsłużyć Twojego zapytania. W sprawie transportu Antananarivo-Morondava proponujemy kontakt z Cotisse.’ I oczywiście ani słowa o zwrocie pieniędzy. Możecie sobie wyobrazić moją wściekłość – gdybym wszystko postawiła wyłącznie na nich, zostalibyśmy na lodzie. Może Wam wyjdzie lepiej i początek współpracy będziecie wspominać dobrze. Mi nie wyszło.
d) zwykłe taksówki. Wieść gminna niesie, że byle napotkana taksówka napotkana na Madagaskarze zawiezie Was tam, dokąd zechcecie. Wszystko jest tylko kwestią umówienia się i rzecz jasna pieniędzy 😉 ogólnie taksówki – jak wszystko na wyspie – są tanie. Z naszym pierwszym taksówkarzem pod lotniskiem umówiliśmy się na dowóz do hotelu za 60 000 Ar (ok.60 zł) i – mimo że trasa była daleka, korek najgorszy, w jakim kiedykolwiek staliśmy, a całość trwała prawie 2h – to za tyle nas dowiózł. W Polsce nie byłoby możliwe zapłacić 60 zł w takich warunkach. Ale jeśli w grę wchodzi dłuższa trasa, to mówimy też o większej kasie. My, jadąc w dłuższą podróż, skorzystaliśmy z czegoś a la taxi; pozostawieni na lodzie przez MadaDrive, załatwiliśmy sobie kierowcę przez recepcjonistkę w hotelu. Zapłaciliśmy (po negocjacjach) 1 800 000 Ar czyli 1800 zł. Dużo? Może ktoś powie, że tak, my uważamy że nie, bo. Po pierwsze udało się zorganizować podróż 1-dniową, bez noclegu, z postojem na obiad w dobrej restauracji. Wyruszyliśmy o 5 rano i o 17, co do minuty, zajechaliśmy pod hotel. Po drugie mieliśmy wygodny samochód 4×4 i zaufanego kierowcę, który po wyboistych bezdrożach Madagaskaru jechał pewnie i sprawnie (a jak już pisałam, drogi to często prawdziwy hardcore). Po trzecie, Ruddi został z nami do końca wyjazdu i pomagał nam dotrzeć do różnych ciekawych miejsc, będąc zarazem kimś w rodzaju przewodnika. Po czwarte, to była cena za całą podróż – dowiezienie nas nad Ocean Indyjski i z powrotem do stolicy po wielu dniach. Jak dla mnie – to deal życia. Te 1,8 mln Ar. podzielili między sobą Ruddi i jego 'szefowa’, z którą podpisaliśmy umowę; na pewno jakiś procencik został też odpalony naszej recepcjonistce, która w krytycznym momencie wiedziała, dokąd zadzwonić. W ten sposób wszystkie strony były zadowolone, a nasz pobyt był udany w 100%.
e) samolot, czyli wybór dla majętnych i… cierpliwych. Loty krajowe na Madagaskarze od razu spadły z naszej agendy po zapoznaniu się z kosztami. Aby przemieścić się w jedno dodatkowe miejsce, nasza rodzina musiałaby wydać dodatkowo ok. 1 tys Euro, przez co gra robiła się niewarta świeczki. W Internecie przeczytałam, że punktualność samolotów pozostawia wiele do życzenia, a Polacy spotkani przypadkiem w Antananarivo poskarżyli się, że ich lot do Nosy Be przekładano 3-krotnie.
f) tuk-tuki, czyli motorowery z doistalowaną budką z siedzeniami dla kierowcy i pasażerów. Co prawda służą do lokalnego transportu, ale – ku naszemu zdziwieniu – okazało się, że mogą mieć zasięg nawet 20 km czy więcej! Kierowca wiozący nas któregoś wieczoru z targu zaproponował, że za 40 000 Ar (ok. 40 zł) podrzuci nas następnego dnia do Alei Baobabów. Podziękowaliśmy, bo mieliśmy już transport. Poza tym – tuk-tukiem po tych dziurach? Niezły dowcip, haha, ale jednak nie. Tymczasem 2 dni później widzieliśmy na własne oczy żółte tuk-tuki dziarsko zasuwające po wertepach między baobabami, a nawet dalej, po drodze do rezerwatu Kirindy. Można? Można. I nawet trzeba wziąć pod uwagę, jeśli szukacie bardzo taniego, lokalnego transportu.
Ponieważ transport zajmuje MULTUM czasu, wygląda na to, że – o ile nie spędzacie na Madagaskarze dłuższego czasu typu np. 2 miesiące, nie zobaczycie wszystkich cudów Czerwonej Wyspy. Trzeba się z tym pogodzić i już. I skupić się na tym, na czym najbardziej Wam zależy.
Jak się tam dogadać?
Po malgasku i francusku, proste!
😉
A tak serio, warto być w towarzystwie kogoś, kto choć trochę włada francuskim, bo po angielsku mówią tylko ci Malgasze, którzy pracują w hotelach, czasem ci w restauracjach poza Antananarivo, albo te osoby, które spodziewają się jakiegoś kontaktu z turystami (totalne zaskoczenie – udało się sprawnie pogadać z panem w budce z warzywami i bułkami!). Ja musiałam odświeżyć swoją znajomość francuskiego z czasów studenckich, bardzo już dzisiaj wybrakowaną, ale przydawała się nam ona codziennie w prostych sprawach (zakupy, knajpy, tłumaczenie ważnych informacji itp.). Okazuje się jednak, że i francuski nie gwarantuje zawsze pełnego sukcesu w komunikacji, bo na wsiach mieszkają osoby posługujące się tylko i wyłącznie malgaskim (nie kupilibyśmy pomidorów, gdyby właścicielka kramiku nie zawołała na pomoc francuskojęzycznej znajomej). Malgaski uważam za język trudny do opanowania. Na poniższym zdjęciu jest porównanie tego samego rozdziału Nowego Testamentu wydanego po angielsku i malgasku (oba egzemplarze znajdziecie na stolikach nocnych w wielu hotelach) – sami oceńcie. W przewodniku Lonely Planet znalazłam fonetycznie zapisaną wymowę słów, ale nie zaryzykowałam ;-/ nawet powtarzanie wyrazów po Malgaszach nie jest łatwe. W LP jest również sekcja z fonetycznym zapisem prostych zwrotów francuskich – może być pomocna.
Co zabrać na Madagaskar?
- dolary lub Euro w gotówce, kwotę wystarczającą na zakup wiz zaraz po przylocie (punkt 'Jak dotrzeć na Madagaskar?’)
- kartę do bankomatu (i zaraz po przyjeździe udać się do najbliższego w celu wypłacenia Ariarów)
- dla osób nie posługujących się jęz. francuskim: słowniczek, rozmówki
- dobry przewodnik, ja polecam Lonely Planet (w jęz. angielskim)
- sprzęt fotograficzny, dodatkowe karty pamięci i akumulatory, gimbal, statyw itp – na Madagaskarze każdy widok to sceneria sesji fotograficznej!
- lekarstwa: przede wszystkim węgiel (statystycznie co najmniej połowa turystów ma na Madagaskarze problemy żołądkowe, nas też to dotknęło) oraz, już opcjonalnie, Wasze sprawdzone tabletki przeciwbólowe, coś na zapalenie pęcherza, aviomarin lub locomotiv (jeśli cierpicie na chorobę lokomocyjną, to na pewno przyda się na długich trasach samochodowych)
- środek na komary i plastry na ew. obtarcia stóp
- mocny balsam do opalania
- wygodne buty trekkingowe
Co przywieźć ze sobą jako pamiątki?
- rękodzieło (plecione kosze, maty i pudełka, pareo, wyroby z drewna, przepięknie haftowane serwety czy kosmetyczki, magnesy ręcznie wyklepywane z aluminiowej blaszki)
- wyroby z aluminium (małe fajne garnuszki, figurki, sztućce – wyroby z lokalnej fabryki w Ambatolampy), które trzeba nadać na bagaż, inaczej mogą być skonfiskowane
- alkohol. Chociaż na Madagaskarze obowiązują limity dotyczące wywozu wysokogatunkowych napitków (maks.1 litr alkoholu mocniejszego niż 22%), to warto przywieźć sobie co nieco rumu. Jest bardzo dobry, a w Polsce kosztuje ponad 10 razy więcej, więc może być też fajnym prezentem
- wyroby z drewna, które trzeba będzie nadać na bagaż. Figurki, maski – na lotnisku mogą być skonfiskowane po przeglądzie bagażu podręcznego, ale zaraz potem znajdziecie je w ofercie wolnocłowej. Absurd.
Inne praktyczne informacje:
- strefa czasowa – GMT +3, czyli jadąc podczas naszego lata przesuwacie wskazówki zegarka tylko o 1h do przodu. Jadąc w zimie – nie robicie z zegarkiem nic. Jednym słowem, jetlag Wam nie grozi.
- wtyczki i kontakty – wszystko tak samo, jak w Polsce
- woda butelkowana – koniecznie, do picia i mycia zębów tylko i wyłącznie taka. Zawsze należy mieć przy sobie.
- karta sim – warto kupić od razu na lotnisku (kioski przy samym wyjściu), żeby mieć zasięg, możliwość dzwonienia, smsowania i Internet.
- wi-fi w hotelach i restauracjach – najczęściej tak, ale z jakością jest różnie. Czasem tylko w recepcji, czasem tylko w bungalowach, ale już nie przy basenie, czasem połączenie rwie się przy większej liczbie użytkowników, czasami od konkretnej godziny wieczorem Internetu po prostu nie ma itp. Dlatego warto kupić lokalną kartę sim.
- karty płatnicze, bankomaty – karty dobrze mieć, aby co jakiś czas wypłacać lokalną walutę z bankomatów (tylko w głównych miastach). W hotelach, zwłaszcza tych rezerwowanych przez booking.com, zapłacicie kartą, natomiast znakomita większość transakcji to tylko i wyłącznie gotówka.
- napiwki – nie ma obowiązku, ale są bardzo mile widziane. Ja jestem za ich dawaniem. Umówmy się – w taką podróż nie jedzie się z małym bagażem, więc jeśli ktoś podejmuje się targać to za Was, to miło mu wręczyć parę groszy.
- targowanie się przy zakupach – można, ale w granicach rozsądku, bo przecież dla Europejczyków na Madagaskarze i tak jest bardzo tanio.
- płacenie za usługi (taxi, tuk-tuk, riksza, masaż w wykonaniu 'miejscowej’ osoby) – koszt zawsze ustalamy przed wykonaniem.
- z zakupami na 'do widzenia’ i na prezenty nie czekajcie do wylotu. Na lotnisku wszystko jest 2x droższe. Do tego większość sklepów jest zamykana na noc, a dużo lotów odbywa się właśnie w nocy – nie ma szans, żeby się wtedy obkupić.
- opuszczając Madagaskar i startując z Antananarivo, zarezerwujcie 2h na dojazd do lotniska. Korki są nieziemskie, bo na drodze do lotniska jest kilka rond, do tego nie wiadomo kiedy zdarzy się jakiś remoncik.
Waluta i ceny na Madagaskarze
Waluta Czerwonej Wyspy to Ariar (Ar). Nie dzieli się jej na mniejsze jednostki, przynajmniej nie w dzisiejszych czasach. Inflacja na Madagaskarze posunęła się tak daleko, że nominały banknotów i ceny mogą na pierwszy rzut oka przerazić kogoś, kto nie pamięta lub nie zna Polski sprzed momentu denominacji. Jeśli wypłacicie z bankomatu równowartość np. 2 tys. złotych, to stos banknotów nie da się ani zawinąć w rulon ani włożyć do portfela.
Wg aktualnego kursu 1 zł to niecały tysiąc Ar. My dla ułatwienia stosowaliśmy przelicznik 1=1000, od każdej ceny po prostu obcinając 3 zera. Przykładowe ceny:
– taxi z lotniska do hotelu w Antananarivo (tak ustaliliśmy od razu na sztywno): 60 000 Ar (60 zł)
– bagietka: 500 Ar (50 groszy)
– pareo: 15 000 – 35 000 (15 – 35 zł)
– słoik pasztetu: 3 500 Ar (3,5 zł)
– magnesik na lodówkę: 4 000 Ar (4 zł)
– obiad w restauracji (ale taki, że można się najeść, nie sałatka): 5 000 – 25 000 (5 – 25 zł). Więcej w poście na temat jedzenia na Madagaskarze.
– pomidory na targu: w zależności od sprzedawcy 500 Ar (50 gr.) za ok 1 kg albo 200 Ar (20 gr.) za 3 szt
– wejściówki do parków narodowych i rezerwatów: 55 000 – 70 000 Ar (55 – 70 zł) za 1 os. dorosłą, dzieci płacą połowę lub podobną część ceny.
– paliwo: za litr benzyny 4 100 Ar (4,1 zł), za litr ropy 3 400 Ar (3,4 zł). Tankujemy na pierwszej stacji i już nie szukamy tańszej; koszt na różnych stacjach jest identyczny, ponieważ na ich właścicieli nałożono obowiązek utrzymywania równych cen.
– pocztówka: 100 Ar (10 gr.)
– znaczek na pocztówkę do Polski: 3 500 Ar (3,5 zł)
– zgrzewka wody, 6 but. po 1,5 litra: 12 000 Ar (12 zł – woda jest na wyspie cenna jak w każdym suchym kraju, więc tutaj nie ma promocji)
– przejażdżka tuk-tukiem, kilka km: 3 000 Ar (3 zł)
– wyplatany koszyk, w zależności od rozmiaru i dekoracji: 5 000 – 18 000 Ar (5 – 18 zł)
– wór węgla drzewnego, wys. ok 1m: 6 000 Ar (6 zł)
– zebu (lokalna odmiana bydła): 500 000 Ar za krowę (500 zł)
– papierosy: 1 szt. za 100 Ar (10 gr.), cała paczka za 1 400 – 1 600 Ar (1,4 – 1,6 zł)
– masaż całego ciała: 1h za 30 000 Ar (30 zł)
– nocne tropienie kameleonów w buszu (1h): 135 000 Ar (135 zł)/ grupa
– skórzane męskie klapki lub sandały: 39 000 Ar (39 zł)
Uff! To tyle na pierwszy raz!
Mam nadzieję, że jeśli pomysł podróży na Madagaskar juz pojawił się w Waszych głowach, to te informacje pozwolą uporządkować Wasz plan podróży. A już niedługo na Local Foodie pojawi się post nr 2. – relacja z podróży, oraz nr 3. – poświęcony TYLKO jedzeniu, które na tej afrykańskiej wyspie jest nieziemsko pyszne, zawsze przygotowanie ze swieżych składników i pięknie podane oraz… niewiarygodnie tanie!
Be the first to comment.