Sałatka Zielony slaw

zielonyslaw_wpis

Jestem zagorzałą przeciwniczką dodawania majonezu do surówek (w sałatkach jedyny wyjątek to jarzynowa, ale rzadko ją jem). Zauważyłam, że zalanie składników morzem majonezu to polska specjalność. Mnóstwo osób, które twierdzą, że kochają gotować, nie zna innych dodatków do obiadu niż sałatka jarzynowa i gyros (oczywiście z majonezem!) – zgroza! Problem w tym, że majonez to pójście na łatwiznę. Wszystko, dosłownie WSZYSTKO da się zjeść, jeśli polejemy to majonezem. A czy o to właśnie chodzi, żeby jeść byle co i byle jak? Bynajmniej! Do tego świeże warzywa utopione w białej mazi tracą cały swój smak i kolor. Dlatego dziś proponuję Wam alternatywę dla popularnego coleslawa, czyli Zielony slaw. Pomysł nie jest mój – wzorowałam się na przepisie z książki Smitten Kitchen czyli Nowy Jork na talerzu autorstwa Deb Perelman (o książce będzie na samym końcu). Ta sałatka to rewelacyjny dodatek do grillowanych mięs, imprezowych dań i rodzinnych obiadów. Na pewno na stałe zagości w moim menu, mam nadzieję, że w Waszym również!

zielonyslaw_wpis2

Potrzebujemy: miskę, ostry nóż, słoik (min. 0,7 litra), miseczkę

Składniki:

  • biała lub zielona kapusta – do 1 kg
  • świeży ogórek (długi) – 1 szt.
  • świeży koperek – 1 pęczek
  • ocet z białego wina – 0,5 szkl.
  • zimna woda – 0,5 szkl.
  • cukier – 4 łyżeczki
  • sól, pieprz

Przygotowanie:

Kapustę szatkujemy omijając głąb. Przekładamy do miski, dodajemy ogórek pocięty w jak najwęższe plasterki oraz posiekany pęczek koperku, doprawiamy solą i pieprzem, mieszamy. Rozrabiamy w miseczce dressing: ocet, wodę i cukier. Zawartość miski przekładamy do słoika, zalewamy dressingiem i porządnie potrząsamy. Wkładamy na noc do lodówki. Po „przegryzieniu się” sałatka jest gotowa. Moim zdaniem najlepsza jest po 2 dniach (a przechowywać można ją ponad tydzień).

Smacznego!

zielonyslaw_wpis1

Smitten Kitchen czyli Nowy Jork na talerzu

Ksiażką obdarowało mnie Wydawnictwo Znak, które wsparło spotkanie Blogers Cook in Warsaw. W Smitten Kitchen ujęły mnie 2 rzeczy – to, że autorka nie zawahała się pokazać swojej małej kuchni w stanie zagracenia (kto to widział, żeby publikować zdjęcia brudnych naczyń w zlewie! a jednak – tak właśnie się gotuje) oraz prostota zdjęć – bez zbędnych dodatków (typu: kolorowe ściereczki, wykwintna zastawa, kwiatuszki itp). Samo jedzenie też potrafi robić wrażenie! Zdziwił mnie fakt, że najbardziej ze wszystkiego spodobało mi się to, czego nie jem – potrawy mięsne! SZOK! Na szczęście jest też osobny dział z daniami jarskimi, za co bardzo serdecznie dziękuję. Czy doszukałam sie jakichś minusów książki? Tak – za mało pasty! Ale, umówmy się, dla mnie nie ma czegoś takiego jak zbyt wiele makaronu. Jeśli będę chciała mieć makaronowe kompendium, po prostu kupię sobie włoską książkę kucharską. Co jeszcze? Nieszczęsne „piure” napisane fonetycznie (skoro tak, to dodajmy chociaż akcent nad ostatnim „e”, aby nie było wrażenia, że należy to słowo akcentować jak wyraz „piórem”). Jak rozumiem, tak zostało uzgodnione w procesie tłumaczenia i korekty, ja jednakowoż pozostanę przy tradycyjnym „purée”.

Zielony slaw to pierwszy przepis ze Smitten Kitchen, który postanowiłam wypróbować. Mam już zaznaczone zakładkami kolejne pozycje. Super, że dania, które powstały w kosmopolitycznym Nowym Jorku (gdzie dostępność wszelakich składników jest większa niż u nas) mogę z powodzeniem przyrządzić u siebie – na podwarszawskiej wsi. A jeśli ja mogę – to Wy też. Przejrzyjcie ksiażkę Smitten Kitchen – warto.

Comments

Be the first to comment.

Leave a Comment

You can use these HTML tags:
<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>