Kisimy kapustę
Mimo, że kiszona kapusta jest dostępna w sklepach właściwie przez cały rok, my na jesieni od kilku lat kisimy własną. Jest lepsza w smaku, zdrowsza (wit. C!) i zawsze pod ręką. Poza tym nie wiem, czy wiecie, ale sprzedawcy, zamiast kiszonej, często wciskają nieświadomym klientom kapustę kwaszoną, czyli zakwaszaną octem i z dodatkiem cukru i konserwantów. Czy to zdrowe? Wręcz przeciwnie! Tymczasem kiszenie, czyli fermentowanie kapusty w beczce, to naturalny proces. Mój mąż cały czas pamięta najlepszą na świecie kiszoną kapustę swojej babci, która trzymała ją w beczkach w zimnej piwnicy. My takiej piwnicy nie mamy, więc początkowo ustawiamy beczkę/beczki gdzieś z boku w domu (po 2 dniach przyzwyczajamy się do zapachu), a potem przenosimy ją do garażu. Tam jednak też nie jest bardzo zimno, więc koniec końców wszystko ląduje w słoikach i przeprowadzam ulubiony proces wszystkich polskich pań domu – czyli pasteryzację przetworów. Tak przygotowana kapusta stoi w naszej spiżarni nawet rok. W robieniu kapusty pomaga nam od poprzedniego sezonu nasz młodszy syn – po prostu wsadzamy go do beczki, a on umytymi stópkami udeptuje zawartość (śmialiśmy się, że w akapicie „potrzebujemy” trzeba wpisać 5-latka z czystymi nogami). Jeśli nie macie takiego pomocnika – po prostu ubijajcie kulką. Miłej zabawy i pysznych smaków!
Potrzebujemy: beczkę 30-litrową (to nie może być byle jaka beczka, pamiętajcie, że musi mieć atest pozwalający jej na kontakt z żywnością, sprawny piekarnik, wyparzone słoiki typu „twist”, tłuczek z kulką, szczypce do wybierania kapusty, opcjonalnie tarkę o dużych oczkach, duży płaski talerz i coś ciężkiego – kamienny moździerz, klocek drewna lub polny kamień
Składniki:
- szatkowana kapusta – 30 kg (ja kupiłam na targu gotową w workach, bez marchewki)
- marchewka – ok. 1 kg (jeśli macie kapustę od razu z marchewką, pomińcie ten składnik)
- sól – 20 g na każdy kilogram kapusty
Przygotowanie:
Poszatkowaną kapustę mieszamy ze startą marchewką (jeśli już jej nie ma w kapuście). Przekładamy partiamy do beczki, odpowiednio dosalając i co jakiś czas ubijając, żeby odcisnąć jak najwięcej soku. Jeśli macie małe dzieci, to może być super sposób na wspólną zabawę w kuchni – wystarczy, że umyjecie im stópki i pozwolicie deptać do woli! Depczemy/ubijamy, dodajemy kolejną partię, dosalamy, depczemy/ubijamy, dodajemy kolejną partię i tak dalej. Ubitą kapustę dociskamy czymś ciężkim – u nas było to duży płaski talerz i położony na nim kloc drewna.
Beczkę odstawiamy na tydzień do fermentacji (przedpokój, komórka). Po tym czasie przenosimy w chłodniejsze miejsce (piwnica, garaż) na kolejny tydzień. Jeżeli macie bardzo zimną piwnicę, albo coś w rodzaju ziemianki, kapusta może stać jeszcze długo. W przeciwnym razie wierzchnia warstwa zacznie pleśnieć i będzie oślizgła, dlatego po usunięciu wierzchu i zlaniu soku z góry, trzeba kapustę zapasteryzować. W tym celu wyparzamy słoiki (wielkość nie ma znaczenia, ale raczej min. 700 ml), napełniamy kapustą, co parę warstw ubijając kulką i wyciskając sok. Wypełnione słoiki obcieramy do sucha na krawędziach i mocno zakręcamy umytymi i suchymi wieczkami. Wstawiamy do zimnego piekarnika i nastawiamy grzanie na 120 stopni. Pasteryzujemy 1h od momentu nagrzania sie pieca (lampka zgaśnie), potem jeszcze kwadrans trzymając w środku. Wyjmujemy, odwracamy do góry dnem i zostawiamy (np. na noc) co całkowitego wystygnięcia. Wieczka powinny sie zassać.
Smacznego!
Marek
30 października 2016
Piekne dzieki.Dlugo czekalem na takiego przepisa 😉😀.Marek.