Zapiekane lazaniowe rollsy z kurczakiem Alfredo
Właściwie dlaczego niektórego sosy nazywają się Alfredo? Wcześniej robiłam podobny wegański, ale nie do końca domyślałam się, skąd nazwa. Wiedziałam, że to są te białe sosy, z dodatkiem mleka i sera – i nic poza tym. Postanowiłam to sprawdzić. Otóż sos wziął swoją nazwę od szanownego pana Alfredo Di Lelio, włoskiego restauratora urodzonego pod koniec XIX w. To on podawał w swoim lokalu oryginalną pastę z sosem złożonym z masła i dużej ilości parmezanu. Te dwa składniki, zmieszane i podgrzane, razem tworzyły niewiarygodnie kremową, przepysznę emulsję, która szybko stała się kulinarnym przebojem. Nie tylko w słonecznej Italii, bo Di Lelio był zapraszany i za granicę, by gotować i prezentować swoje pokazowe danie! W późniejszym czasie powstało wiele wariacji sosu Alfredo, wszystkie z masłem i parmezanem (no, chyba ze wegańskie). Ja swoją przygotowałam na bazie przepisu z Delish. Jestem tym sosem autentycznie zachwycona! Niebywale kremowy, czosnkowo-serowy, aromatyczny, po prostu cudo! Do tego przepisu możecie użyć też pastę cannelloni i nadziać ją mięsem z sosem. Ja miałam w szafce mnóstwo płatów lazanii i bardziej pasowało mi zawijanie nią farszu, choć z pewnością jest to bardziej pracochłonne. Krótko mówiąc – jeśli tego nie zrobicie, dużo stracicie. Do kuchni, biegiem!
Potrzebujemy: sprawny piekarnik, garnek, rondel, patelnię z przykrywką, tarkę o małych oczkach, formę do zapiekania (u mnie ceramiczna 33 x 26 cm), praskę do czosnku, deskę do krojenia, trzepaczkę ręczną
Składniki:
- ćwiartki z kurczaka – 2 szt. (duże)
- płaty lazanii – 10 szt.
- olej rzepakowy – 2 łyżki + odrobina do lazanii
- sól, pieprz
Składniki sosu:
- masło – 3 łyżki + 1 łyżka do natłuszczenia formy
- czosnek – ząbki
- mąka – 3 łyżki
- mleko – 0,6 litra
- parmezan – ok. 80 g
- serek kremowy (kanapkowy, naturalny) – 2 łyżki (kopiaste)
- sok z 1 cytryny
- natka pietruszki – 1 garść
- sól, pieprz
Przygotowanie:
Na patelni na małej ilości oleju smażymy ponacinanego kurczaka (pod przykryciem – uwaga, pryska strasznie!), co jakiś czas przewracając. Gotowe ćwiartki odstawiamy na bok do lekkiego wystudzenia.
W garnku zagotowujemy posoloną wodę z odrobiną oleju i podgotowujemy płaty lazanii. Nie za długo – mają być elastyczne, ale nie rozpadające się (na opakowaniu jest zazwyczaj podany czas, choć nie zawsze). Wyjmujemy i studzimy.
W rondlu rozpuszczamy masło i wrzucamy do niego przeciśnięty przez praskę czosnek. Mieszamy do momentu aż zacznie pachnieć (maks. 30 sekund – nie przypalić!). Stopniowo – cały czas mieszając – dosypujemy mąkę i pozwalamy całości zabulgotać i zezłocić się (trwa to dosłownie kilka sekund). Dolewamy powoli mleko nie przestając mieszać. Kiedy zawartość garnka zaczyna lekko wrzeć, dodajemy serek i starty parmezan. Znów mieszamy i dajemy sosowi zgęstnieć przez 2-3 minuty. Dolewamy sok z cytryny, dodajemy połowę posiekanej natki i doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Mięso kurczaka rwiemy palcami i wrzucamy do sosu.
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Lazanie nadziewamy kurczakiem: na brzegu każdego płata kładziemy 3 łyżki mięsa i zawijamy w rulon. Każdą łyżkę kurczaka najlepiej odsączyć (więcej zostanie do polania i nadzienie mniej nam będzie się rozłazić). Rulony układamy w formie wysmarowanej masłem tak, aby do siebie przylegały. Moja forma idealnie mieści w ten sposób po 4 rollsy ułożone poziomo na prawo i na lewo i 2 umieszczone pionowo pomiędzy nimi. Zalewamy pozostałym w rondlu sosem do całkowitego pokrycia lazanii. Pieczemy, aż wierzch zrumieni się apetycznie (w oryginalnym przepisie było to 15-20 minut, ale u mnie bliżej 40 minut). Podajemy gorące, posypane resztą natki.
Smacznego!
Be the first to comment.